Pandemia spowodowała, że wiele osób tymczasowo zrezygnowało z wizyt u stomatologa. W 2020 roku prawie połowa mieszkańców Polski w wieku od 18 do 60 lat nie wybrała się do dentysty, pomimo bólu, stanu zapalnego czy niedokończonego leczenia – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie Medicover Stomatologia.

„Skutki pandemii, a także obaw przed COVID-19, są dziś zauważalne w obrazie stanu zdrowia jamy ustnej milionów Polaków. Nie ma dnia, żebyśmy nie usłyszeli, że ktoś wciąż odwleka lub do niedawna odwlekał wizytę z powodu sytuacji epidemiologicznej w kraju – mówi lek. dent. Błażej Derda z centrum stomatologicznego Dental Sense w Warszawie, należącego do Medicover Stomatologia. – W efekcie Polacy często do dentysty zaglądają za późno i to dopiero, gdy pojawia się silny ból lub inne powikłania. Ogrom pracy mają także leczące nagłe przypadki pogotowia stomatologiczne. Tu pacjenci zgłaszają się nieraz z rozległą infekcją czy postępującym stanem zapalnym. Powód ten sam – odkładane miesiącami leczenie z powodu obaw przed koronawirusem – wylicza dentysta.

Zauważalne zmiany

Z badań zleconych pod koniec ubiegłego roku przez Medicover Stomatologia wynika, że 68% pacjentów w 2020 roku wymagało leczenia przynajmniej jednego zęba. Tymczasem aż 41% z niego zrezygnowało, a 30% osób, które zgłosiło się do dentysty podczas pandemii dotarło do gabinetu już z bardzo silnym bólem zęba. 82% wymagało natomiast wypełniania „dziur”, które z powodu odwlekania wizyty często przekształciły się w spore ubytki.

Z badań płyną także inne niepokojące stomatologów wnioski. Mimo mniejszej liczby osób zgłaszających się do dentysty, lekarze dentyści musieli wykonać więcej specjalistycznych zabiegów. Aż 69% pacjentów, którzy w końcu trafili na fotel, potrzebowało leczenia kanałowego, a w 68% przypadków konieczne było usunięcie zęba. To jeden z najwyższych wskaźników od lat. Efektem odwlekania wizyt jest także fakt, że co czwarta osoba wymagała leczenia dziąseł. Niepokojący jest także to, że w 49% przypadków konieczna była interwencja chirurga-stomatologa – podaje Medicover Stomatologia.

„Chociaż w ostatnich latach stan zdrowia populacji w Polsce nieco się poprawiał, istnieje obawa, że pandemia wyhamowała ten pozytywny trend. Obecnie  znacznie częściej obserwujemy np. rozwinięte stany zapalne, powikłania poinfekcyjne, w tym ropnie czy rozległe ubytki, np. złamania zęba, będące efektem zaniechania leczenia próchnicy. Pacjent, który dziś trafia do gabinetu dentystycznego, często po wielokrotnie odwoływanych wizytach, musi spędzić u stomatologa znacznie więcej czasu, niż gdyby przyszedł już przy pierwszych objawach. Wielu pacjentów wymaga także znacznie szerszej diagnostyki obrazowej” – wylicza dr Błażej Derda.

Lekarz zwraca także uwagę, że tendencje te odbijają się na profilaktyce próchnicy, a także profilaktyce nowotworów jamy ustnej, które często wykrywane są podczas rutynowych przeglądów.

Pandemia to wymówka

Zdaniem specjalistów za obecną sytuację nie należy jednak obwiniać wyłącznie pandemii. Aż 43% Polaków niezależnie od COVID-19 deklarowało w 2020 roku, że przed leczeniem powstrzymuje ich strach i lęk przed dentystą.

„Niestety wiele osób w Polsce nadal ma obawy przed leczeniem zębów. I chociaż stomatolodzy robią co mogą, aby im przeciwdziałać, część pacjentów wciąż ma problem, aby pokonać lęk przed wizytą gabinecie dentystycznym. Do długiej listy powodów, dla których często decydowaliśmy się przełożyć lub odwołać wizytę, w 2020 dołączył lęk przed koronawirusem. Tym bardziej, że pacjenci widzieli, jak w pierwszych tygodniach pandemii nawet 70% gabinetów nagle się zamknęło, co mogło być dla nich niepokojącym sygnałem” – mówi stomatolog.

Warto jednak zauważyć, że wiele gabinetów stomatologicznych było otwartych także w czasie lockdownu, przyjmując pacjentów w podwyższonym rygorze sanitarnym i lecząc zęby w bezpiecznych warunkach.  

„Opóźniając wizytę, zwłaszcza, jeśli pojawiają się pierwsze dolegliwości bólowe, narażamy się nie tylko na dłuższe leczenie, ale i znacznie większe koszty. Rośnie także ryzyko ciężkich powikłań. Tym bardziej, że stan zdrowia zębów i dziąseł rzutuje także na ogólny stan zdrowia organizmu” – zwraca uwagę dr Derda.

Nie tylko zęby ucierpią

Dentyści ostrzegają, że zaniedbane zęby mogą powodować m.in. osłabienie odporności organizmu, które pojawia się przy przewlekłych stanach zapalnych. Zła kondycja jamy ustnej może mieć także wpływ na rozwój i przebieg chorób m.in. układu oddechowego, schorzeń nosogardzieli i płuc, a także chorób układu krążenia. A nieleczone choroby przyzębia mogą mieć odbić się na zdrowiu nerek.

Po covidzie – dentysta

Także osoby, które przeszły COVID-19 powinny czym prędzej wybrać się na przegląd do dentysty.

„Najnowsze badania pokazują, że u ozdrowieńców COVID-19 ma także odzwierciedlenie w jamie ustnej. Stres towarzyszący infekcji koronawirusem może przyczynić się do rozwoju bruksizmu, czyli schorzenia prowadzącego m.in. zgrzytania i ścierania się zębów. Coraz częściej także pojawiają się dowody na to, że zakażenie koronawirusem nie pozostaje bez wpływu na zdrowie dziąseł, zębów, a nawet języka” – mówi stomatolog.

Dentyści apelują do pacjentów, aby dłużej już nie odwlekali leczenia i podkreślają, że centra stomatologiczne są doskonale przygotowane do obecnej sytuacji.

„Od początku pandemii gabinety są przygotowane do tego, aby leczyć pacjentów w podwyższonym rygorze sanitarnym. Co więcej, jako placówki medyczne, od zawsze spełniają wysokie normy, które chronią pacjentów. Wiele ośrodków wdrożyło także dodatkowe systemy bezpieczeństwa, w tym m.in. przepływowe lampy UV, specjalne procedury rejestracji i przyjmowania pacjentów. Do leczenia powinien także przekonać fakt, że znaczna część personelu stomatologicznego jest już zaszczepiona przeciwko koronawirusowi” – podsumowuje dr Derda.

Oprac. mw

Źródło: Badanie Medicover Stomatologia przeprowadzone na próbie 700 os. w wieku od 18 do 60 lat. Badanie zrealizowała pracownia Zymetria.

Pin It on Pinterest

Share This