W Polsce wszczepia się około 30 tys. stymulatorów serca rocznie. Urządzenia te mogą poprawić stan zdrowia i jakość życia chorych. O trendach w rozwoju stałej stymulacji serca mówi dr hab. n. med. Maciej Sterliński, prof. Narodowego Instytutu Kardiologii, ekspert Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Pobudzić do pracy
Stała stymulacja serca niedawno obchodziła swoje sześćdziesięciolecie. Jak podkreślają eksperci Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, jest to jedna z metod terapeutycznych powszechnie stosowanych we współczesnej kardiologii.
– Praktycznie wszyscy mamy w rodzinie lub znamy kogoś, kto ma wszczepiony, jak mówimy potocznie, rozrusznik serca. Dotyczy to zwłaszcza osób w podeszłym wieku, kiedy wraz z całym organizmem starzeje się również serce i nie jest w stanie pracować w odpowiednim rytmie. Stymulacja serca bywa konieczna, gdy zwolnienie pracy serca następuje w wyniku chorób układu krążenia. Czasami stymulator serca musimy wszczepić u osób młodych, a nawet u dzieci – jest to najczęściej wynikiem wrodzonych problemów z sercem lub rzadkich chorób występujących we wczesnym okresie życia – wyjaśnia dr hab. n. med. Maciej Sterliński, prof. Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie, ekspert Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Zapobiec najgorszemu
Stymulacja serca jest niezbędna wtedy, kiedy w wyniku wolnej pracy serca pojawiającej się napadowo lub występującej stale dochodzi do groźnych lub utrudniających życie objawów. Najgroźniejsze dla pacjentów są utraty przytomności i zasłabnięcia, ponieważ stanowią realne zagrożenie urazami i są niebezpieczne dla życia.
– Stymulatory wszczepia się również u chorych, u których nie dochodzi jeszcze do zagrażających życiu objawów, ale z doświadczenia lekarskiego wiemy, że za chwilę stymulator może być pacjentowi niezbędny – mówi prof. Maciej Sterliński.
Cichy pomocnik
Współczesny stymulator serca to urządzenie wielkości męskiego zegarka, które łączy się z elektrodami wprowadzanymi przez żyłę do jam serca. Liczba elektrod zależy od rodzaju arytmii i choroby, jaką ma pacjent.
– Stymulatory to nowoczesne urządzenia elektroniczne, jednak należy pamiętać, że każde, nawet najdoskonalsze urządzenie, to sztuczny implant, który znajduje się w organizmie – w naczyniach i w sercu. Z tego powodu środowiska lekarskie od kilkunastu lat bardzo wyraźnie podkreślają, że stymulator nie jest sposobem na „wzmocnienie serca” i nie powinno się go wszczepiać na wyrost, „na wszelki wypadek”, ale ze ściśle określonych wskazań. Z tego samego powodu podkreślamy, że wszyscy pacjenci, u których kiedykolwiek lekarz rodzinny lub kardiolog zastanawiał się nad wszczepieniem stymulatora, a ostatecznie nie zdecydował o implantacji, powinni mieć świadomość, że taka decyzja była podjęta wyłącznie dla dobra chorego – zastrzega prof. Maciej Sterliński.
Nowe metody
W Polsce wszczepia się obecnie ok. 750 stymulatorów na milion mieszkańców, czyli około 30 tys. urządzeń rocznie. Jest to jeden z wyższych wskaźników w Europie.
Środowisko Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego podkreśla, że w Polsce każdy chory, jeśli tylko lekarz uzna, że stymulator jest mu naprawdę niezbędny, ma szybki dostęp do tej metody leczenia. Zdaniem ekspertów Polska nadąża za nowymi światowymi metodami w stymulacji serca, a w niektórych dziedzinach ma wręcz osiągnięcia pionierskie. Metodą budzącą wielkie zainteresowanie i rozwijającą się w ostatnich latach jest stymulacja dróg bodźcoprzewodzących w sercu. To nie tylko wszczepienie stymulatora, ale przede wszystkim wprowadzenie jego elektrod w miejsca, gdzie można najlepiej „naśladować” pracę zdrowego serca. Polscy lekarze mają na tym polu sukcesy dostrzegane na świecie.
Inną nowoczesną metodą są stymulatory bezelektrodowe. Są to małe kapsułki wszczepiane do serca, które nie wymagają długich elektrod. Niewielkie urządzenie zawiera zarówno baterię, jak i mikroprocesory. Pełni także funkcję elektrody. Jest to metoda stosowana głównie u pacjentów, u których z różnych przyczyn nie można lub nie powinno się wszczepiać zwykłego stymulatora. Jak podkreślają eksperci Sekcji Rytmu Serca PTK, mimo, że nie jest to świadczenie gwarantowane, Narodowy Fundusz Zdrowia zgadza się refundować takie zabiegi u najbardziej potrzebujących chorych.
Potrzebny tele-nadzór
Eksperci Sekcji Rytmu Serca PTK podkreślają, że pandemia COVID-19 pokazała, jak bardzo w opiece zdrowotnej potrzebne są techniki zdalne, w tym na przykład monitorujące pracę kardiologicznych urządzeń wszczepialnych. Zdaniem ekspertów u wybranej części chorych z urządzeniami wszczepialnymi są one bardzo pomocne i być może za jakiś czas telemonitorowanie stanie się kolejnym rodzajem zdalnej wizyty lekarskiej, finansowanej przez NFZ.
– Prawdopodobnie za kilka-kilkanaście lat stymulacja serca za pomocą od jednej do kilku malutkich kapsułek nadzorowanych zdalnie będzie normą. Będziemy je wszczepiać w specjalne miejsca w sercu, żeby nasze serce nawet „nie zauważyło”, że jest chore. Gdy serce będzie czuło się zdrowe, my tym bardziej. Współczesna medycyna dąży nie tylko do tego, aby pacjent żył dłużej, ale przede wszystkim lepiej. Celem terapii coraz częściej jest przywracanie chorym radości i chęci do życia oraz znoszenie wszelkich ograniczeń powodowanych przez choroby – mówi prof. Maciej Sterliński.