Według Światowej Organizacji Zdrowia przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP) zajmuje 4. miejsce wśród najczęstszych przyczyn zgonów na świecie. Chociaż POChP w dużej mierze można zapobiec, nadal wiedza na jej temat jest w Polsce na tyle niska, że pacjenci często zgłaszają się do specjalisty już w zaawansowanym stadium choroby. Zobacz co, poza właściwą i systematyczną terapią, może spowolnić postęp POChP oraz na co powinien zwrócić uwagę chory w czasie epidemii COVID-19.

Przewlekła obturacyjna choroba płuc to schorzenie układu oddechowego, polegające na występowaniu utrwalonego zwężenia oskrzeli, które powoduje ograniczenie przepływu powietrza przez drogi oddechowe. Objawia się to trudnościami w oddychaniu, czyli dusznością. POChP wywiera także niekorzystny wpływ na inne narządy i układy organizmu. Towarzyszą jej m.in. zanik mięśni szkieletowych, niedożywienie (kacheksja), choroby serca, osteoporoza czy niedokrwistość.

Nie ma jednego, charakterystycznego dla POChP objawu. Duszność, zadyszka, świszczący oddech, osłabienie czy obniżenie masy ciała mogą kojarzyć się pacjentom z naturalnym procesem starzenia, w związku z czym często są przez nich ignorowane. Zdarza się również, że to schorzenie mylone jest z innymi dolegliwościami, np. astmą czy zapaleniem oskrzeli. Utrudnia to proces diagnostyczny i opóźnia wdrożenie leczenia, którego zastosowanie jest niezwykle istotne. Z tego powodu bardzo ważna jest świadomość choroby oraz wiedza na temat czynników ryzyka. Za głównego winowajcę rozwoju POChP uznaje się wieloletnie palenie papierosów – dym tytoniowy jest sprawcą aż 90% zachorowań. Są jednak i takie czynniki, na które nie mamy wpływu, m.in. wiek powyżej 50 lat, płeć – mężczyźni chorują dwa razy częściej niż kobiety, predyspozycje genetyczne czy zanieczyszczenie środowiska mówi prof. dr hab. n. med. Adam Antczak – Kierownik Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.

Podejrzenie POChP – i co dalej?

Szacunki mówią aż o 2 mln Polaków chorujących na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, jednak jedynie 25% z nich wie o swoim schorzeniu. Tymczasem już proste i szybkie badanie spirometryczne może określić, czy z płucami dzieje się coś niepokojącego i konieczna jest dalsza diagnostyka.  

Chociaż nie potrafimy jeszcze wyleczyć POChP, umiemy spowolnić postęp choroby i poprawić jakość życia pacjentów. Właściwa terapia zmniejsza objawy obturacji płuc, redukuje częstość i stopień ciężkości zaostrzeń oraz pozytywnie wpływa na ogólny stan zdrowia i tolerancję wysiłku przez chorego. Podstawową grupą preparatów stosowanych przy tym schorzeniu są nowoczesne leki rozszerzające oskrzela – aby jednak przyniosły oczekiwany skutek, muszą być przyjmowane regularnie i zgodnie z zaleceniem lekarza. Często specjalista zaleca choremu stosowanie leków z różnych grup farmakologicznych, o różnym mechanizmie i czasie działania, gdyż takie postępowanie zwiększa skuteczność terapii, zmniejszając też ryzyko wystąpienia działań niepożądanych. Warto jednak pamiętać, że w przypadku POChP liczy się czas – uszkodzone w wyniku choroby płuca i zaburzenia wentylacji są nieodwracalne, dlatego im szybciej zgłosimy się do lekarza, tym nasza jakość życia będzie lepsza – komentuje dr hab. n med. Katarzyna Górska z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii Centralnego Szpitala Klinicznego UCK WUM.

Niezwykle istotny w codziennej terapii jest również styl życia chorego. Eksperci podkreślają, że poza bezwzględną koniecznością rezygnacji z palenia tytoniu, konsekwentną i regularną terapią, duże znaczenie ma aktywność fizyczna. Wysiłek fizyczny w każdej sytuacji przynosi nam pożytek. U chorych na POChP jest szczególnie ważnym elementem leczenia niefarmakologicznego. Nie chodzi o wyczynowe uprawianie sportu. Mam na myśli regularną, umiarkowaną aktywność, nawet w momentach kiedy bardzo się nie chce, brakuje powietrza lub siły. Aktywna postawa pozwala zachować lepszą jakość życia i prawdopodobnie to życie wydłuża – dodaje prof. Antczak.

Na koniec eksperci zaapelowali do osób chorych na POChP o szczególną ostrożność w obecnej sytuacji epidemicznej. Podkreślali, że poza bezwzględnym stosowaniem się do podstawowych zasad bezpieczeństwa, tj. zasłaniania ust i nosa, utrzymywanie dystansu społecznego, niezwykle ważna jest kontynuacja terapii oraz stosowanie się do zaleceń lekarskich. Dla osób, u których występują współistniejące choroby płuc, COVID-19 jest wyjątkowo niebezpieczny, dlatego kluczowe jest zminimalizowanie ryzyka zakażenia oraz stosowanie się do zaleceń lekarza prowadzącego – podsumował prof. Antczak.

Życie z chorobą

U Pana Zdzisława przewlekłą obturacyjną chorobę płuc zdiagnozowano ponad 30 lat temu. Nie miał wątpliwości, że do jej rozwoju przyczyniło się wieloletnie palenie tytoniu.

Wychowywałem się wśród palaczy i sam szybko zacząłem sięgać po papierosy. Nawracające infekcje i trudności z oddychaniem sprawiły, że stosunkowo szybko trafiłem pod opiekę specjalistów i zostałem zdiagnozowany. Dzięki konsekwencji w leczeniu, ale też podjęciu decyzji o rezygnacji z palenia papierosów mogę żyć stosunkowo normalnie. Oczywiście po wielu latach odczuwam negatywne skutki choroby – niemal każdy wysiłek fizyczny, nawet taki jak wchodzenie po schodach czy wykonywanie prostych domowych czynności sprawia mi trudność. Zdecydowanie bardziej niż inni odczuwam również zanieczyszczenie środowiska i smog, muszę uważać także na wszelkie infekcje. Jednak wiem, że gdyby nie właściwe leczenie, walka o to, aby cały czas być aktywnym fizycznie i dobra opieka specjalistów, mój stan mógłby być dużo gorszy mówi p. Zdzisław. Podkreśla on również, jak ważne jest wsparcie psychiczne bliskich, dzięki któremu ma siłę i motywację do walki z chorobą, nawet w gorsze dni.

Pin It on Pinterest

Share This